piątek, 31 sierpnia 2012

Majonez

Majonez. To jedna z rzeczy, która nie dawała Malinowi spokoju. Podjął kilka prób, ale jakoś nie był zadowolony z efektu. Aż do momentu, kiedy pojawił się w naszej kuchni super-blender :D za każdym razem również szukał nowego przepisu, I pewno to był szczęśliwy zbieg okoliczności :)  Ten majonez wyszedł idealny! Smakował jak mój ulubiony z Winiar, tyle że bez konserwantów i dodatków hehe.
Należy pamiętać, że ważne jest kolejność dodawania składników i czas ubijania.


Składniki:

  • 2 żółtka
  • 1 szklanka oleju słonecznikowego (w sumie to obojętne, byle by nie miał wyraźnego smaku, bo zdominuje smak majonezu)
  • 1 łyżka musztardy
  • sól
  • pieprz
  • 2 łyżki octu
Przygotowanie:
Żółtka ubijać oddzielnie. Mikserem na turbo zajmie to około 10 -30 sekund, ubijaczką ręczną nawet 10 minut. Ważne jest by dokładnie je ubić. Następnie dodać wszystkie przyprawy i dalej ubijać aż się dokładnie wszystko wymiesza. 
Do takiej masy należy bardzo małymi partiami dodawać olej i ubijać na jak najwyższych obrotach. Ręcznie będzie trudniej uzyskać właściwą konsystencję, ale się da :)
Aby majonez był bardziej żółty - więcej żółtek, bledszy - więcej oleju. 

Przydatność do jedzenia takiego majonezu to 3-4 doby. Nie stosujemy przecież konserwantów, więc surowe żółtka zbyt długo nie mogą stać. 

Smacznego! Taki majonez jak się okazuje to nic trudnego! :D

Oczywiście przypominam jeszcze raz korzystając z okazji o KONKURSIE !!!!!
Czas tylko do poniedziałku, 3 września!!!

niedziela, 26 sierpnia 2012

Czenachy Czenaki lub po litewsku - Čenakai

W piątek był dla mnie szczególny, ciężki i szczególnie ciężki dzień... Rocznica po Mamie ;( Nie będę rozpisywać się zbytnio, bo blog nie o tym oczywiście. Ale jakoś chciało by się upamiętnić... Jako, że Jej i tylko Jej jestem wdzięczna za swoje zamiłowanie do kuchni, umiejętności jakie posiadam, też mam tylko dzięki Niej (oczywiście oprócz tych nowo nabytych od Malina). Ona mi pokazywała, uczyła i zachęcała. M.in. dzięki temu, że wspierała mocno moje ciągutki do kuchni, pozwalała mi przygotowywać jedzenie, cierpliwie stała i obserwowała, ja już jako 9-latka samodzielnie zrobiłam gołąbki :) Chciałam zrobić Mamie niespodziankę do szpitala, ale za Chiny nie rozumiałam dlaczego one nie chcą grzecznie leżeć na dnie. Okazało się, że wkładałam je do garnka z wodą :D Na szczęście w tym momencie zajrzała sąsiadka sprawdzić czy zrobiłam lekcje hehe, tym samym uratowała moje gołąbki :) Do dziś nie mam pojęcia jakim cudem udało mi się nie okaleczyć przy tym pichceniu, przecież mogłam poważnie się oparzyć wyciągając choćby kapustę z wrzątku :0
Codziennie sięgam do zasobów wiedzy pozyskanej od Mamy, czuję dzięki temu Jej obecność. Celowo niczego nie pisałam w piątek, gdyż danie, jakie chcę przedstawić jest jak najbardziej Niedzielne, a mało tego jest daniem regionalnym, litewskim i Mama je uwielbiała. Jej Czenachy były po prostu genialne!
Do przygotowania czenachów (lub czenaków - jak kto woli) są potrzebne specjalne gliniane garnczki, ja takie dostałam właśnie od Mamy, by opuszczając rodzinny dom miała bym w czym przygotować danie ze swoich stron.


Składniki na 4 porcje:

  • 800-1000 gr mięsa (u mnie zawsze wieprzowe, zazwyczaj łopatka albo karkówka)
  • 2 średnie marchewki
  • 2 duże cebule
  • 6-7 ziemniaków
  • 3 łyżeczki musztardy
  • 4 łyżeczki koncentratu pomidorowego (niekoniecznie)
  • sól
  • pieprz
  • papryka słodka
  • pieprz ziołowy
  • suszony koperek do posypania na gotowe
  • można użyć przyprawy typu warzywko lub mieszanki przypraw do mięsa


Przygotowanie:
  • Mięso pokroić w kostkę i poddusić na patelni z przyprawami i musztardą z dodatkiem ok. 2 szklanek wody. Potem porozkładać w glinianki w równych częściach (sosik w którym mięso się dusiło też porozlewać koniecznie!)
  • Cebulę pokroić w kostkę, podsmażyć i rozłożyć po gliniankach na mięsie.
  • Marchewkę zetrzeć na dużych oczkach i poukładać na cebuli.
  • Na marchewkę dać po łyżeczce koncentratu.
  • Na koniec dodać "pod wierzch" ziemniaki pokrojone w kostkę i zalać wodą. Wsypać po pół łyżeczki soli lub łyżeczkę "warzywka".
  • Wstawić do piekarnika na 200 stopni i piec około godziny. Glinianki ustawić na blaszce, do blaszki wlać wodę, ale należy pilnować by nie wyparowała całkowicie! Podlewać tylko wrzątkiem! Gdyż kiedy wlejemy zimną wodę na rozgrzaną blachę i pod rozgrzane garnczki, one po prostu popękają od nagłej zmiany temperatury!
  • Pod koniec pieczenia można posypać górę suszonym koperkiem, wówczas po otwarciu pokryweczki roznosi się wspaniały aromat :)
  • Podawać z chlebem. Ja (jak do wszystkiego zresztą) dodaję śmietanę :D Przed jedzeniem wymieszać i uważać na pierwsze kęsy, bo jest potwornie gorrrrrrące! 
  • Można przygotować też wersję pikantną dodając ostrej papryki do duszenia mięsa.
  • Smacznego! Skanaus!


sobota, 25 sierpnia 2012

Ciasto bananowo- czekoladowe

Banany. To jest jedna z tych rzeczy, które widząc w cenie promocyjnej dostaję małpiego rozumu :D A jakże hehe.  Lubię takie nieco niedojrzałe, z zielonym paskiem z boku. Ale kiedy jest ciepło, szybko niestety dojrzewają. Jak dla mnie - nie do zjedzenia. Z takich dojrzałych to zaczynam kombinować co robić. Zazwyczaj jeśli nie podaje dzieciom, to lądują one w szejku bananowym. I właśnie po takim większym zakupie bananów, kilka sztuk leżało z wazie i czekało aż ktoś je zmiksuje. Maślanki nie było więc musiałam wymyślić co innego. Pomyślałam o cieście :) W Małej Cukierence znalazłam ciekawy przepis. Upiekłam ciasto wg przepisu, zmieniłam jedynie ilość czekolady i cukru, oraz przygotowałam inną polewę. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy upiekłam ciasta, które tak intensywnie i długo pachniało! Zapach pieczonego banana unosił się w całym domu, nawet kiedy pokroiłam to ciasto do kawy następnego dnia! Na pewno będę wracać do tego przepisu, kiedy znowu nie będę wiedziała co zrobić z nadmiarem bananów.


Składniki:


  • 100 g czekolady (najlepiej gorzkiej)
  • 2 dojrzałe banany
  • 150 gr masła
  • 3 jajka
  • 16 g cukru wanilinowego (1 opakowanie)
  • 1/2 szklanki cukru
  • 120 g śmietany 18%
  • 300 g mąki tortowej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • szczypta soli
  • 3 łyżki soku z cytryny
Na polewę:
  • 1 łyżka masła
  • 3 łyżki mleka
  • 50 gr mlecznej czekolady
  • 3 kopiaste łyżki Nutelli

Przygotowanie:
  • Banany obrać i zmiksować. Skropić sokiem z cytryny.
  • Masło utrzeć  z cukrem, cukrem wanilinowym i solą na najwyższych obrotach. Następnie zmniejszyć obroty i dodawać po jednym jajku.
  • Do tej masy stopniowo dodawać śmietanę i mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia. Dokładnie wymieszać.
  • Do gotowej masy dodać banany i pokruszoną czekoladę (ja siekam nożem). Wymieszać łyżką.
  • Ciasto wlać do tortownicy. Tortownica może być wyłożona papierem do pieczenia lub nasmarowana tłuszczem i posypana mąką lub bułką tartą. Piec w temperaturze 180 stopni około 60-65 minut. Najlepiej na najniższym poziomie. (wówczas góra tak się nie przypala, a dół przepieka się dokładnie)
Polewa:
Masło, mleko i czekoladę rozpuścić na małym ogniu, do gotowej masy dodać Nutellę i posmarować wierzch ciasta. Posypać dekoracyjną posypką. 
Smacznego!


sobota, 18 sierpnia 2012

Quiches z boczkiem i pomidorem

Quiches.. Zaciekawiło mnie co to jest. Często spotykamy jakieś zagraniczne dziwaczne nazwy, które nawet nie wiadomo jak wymówić :) Gdzieś mi przeleciała przed oczami taka właśnie nazwa. Gdzieś między blogami. Bodajże na Dusiowej Kuchni. Więc zaczęłam kopać drążyć - bardzo smakowite te wynalazki. Śniadanie, przekąską, na podróż, no wspaniale! Co to jest quiches? (za wikipedią) To jest taki wypiek na bazie kruchego spodu z nadzieniem warzywnym zalany masą śmietanowo-jajeczną. Może zawierać różne rodzaje mięsa. A więc pole do popisu! Ja podążając za tą ideą wykreowałam takie oto zapiekanki quiches - z boczkiem i pomidorem. Wszystkie wymogi quiches spełnia :) Sami spróbujcie!


Składniki:

  • opakowanie ciasta francuskiego
  • kilka plasterków boczku
  • 1 średni pomidor
  • 1 jajko
  • 2 łyżki śmietany
  • parę łyżek mleka do rozcieńczenia śmietany
  • ser mozzarella do posypania
  • przyprawy ( u mnie sól, pieprz, papryka słodka) 
  • można zioła (idealnie do boczku nadaje się pietruszka)

Przygotowanie:
Ciasto pokroić na dowolne kawałki. Ja pocięłam na 6 równych i dodatkowo z powstałych dwie sztuki przekroiłam jeszcze raz na pół. Ale radzę te większe- wchodzi więcej dodatków i sosu. Zagiąć krawędzie, robiąc z kawałków ciasta takie "doniczki" , solidnie ponakłuwać widelcem i podpiec nieco w piekarniku. U mnie siedziały około 5 minut. Póki spody się pieką należy podsmażyć plasterki boczku. Przygotowujemy sos. Roztrzepujemy jajko, dodajemy śmietanę, nieco mleka (tak ok. 2 łyżek), przyprawić. Na przygotowanym cieście układać boczek, ósemki pomidora i zalać przygotowanym sosikiem. Wierzch posypać mozzarellą. Piec w 220 stopni około 10 minut.
Smacznego!

I przypominam jeszcze o KONKURSIE ->> tutaj szczegóły


Smakołyki na pikniki

środa, 15 sierpnia 2012

Konkurs!!! + Kokilki mięsno - warzywne pod pierzyną mozzarelli

Z dumą i ogromną radością ogłaszam, że licznik przewalił 25 000 odsłon!!! Co prawda już wczoraj o 23.00 było 25.017, ale szczerze mówiąc padałam na pysia już :D Nie wiem jak kto, ale ja jestem w pozytywnym szoku:) Blog jest młodziutki, ma niespełna 3 miesiące. Ta liczba jest imponująca. Przynajmniej dla mnie! :D Kiedy zakładałam tą stronkę, nawet nie myślałam, że ktoś często będzie tu zaglądał, zostawiał komentarze, pytał o coś. Myślałam, że raczej tylko moi znajomi będą zaglądać i czytać,że  będzie to jedynie rodzaj wirtualnej książki kucharskiej. Tak, na innych blogach pod przepisem w ciągu kilkunastu minut pojawia się 20 komentarzy, no ale to u kogoś. Ktoś prowadzi blog bardziej profesjonalnie, jest już popularny, ma już bardzo ładny wygląd strony, wszystko poukładane, genialne zdjęcia i przede wszystkim dużo obserwatorów i fanów :) a ja co? Mały żuczek :D Jak dobrze, że okazało się inaczej. To mnie buduje, zachęca do lepszego gotowania, budzi fantazję. I za to Wam dziękuję!

To danie jest tematem konkursu :)


Zanim się rozpiszę dalej, podam zasady konkursu, żeby Was zachęcić do udziału :)

Zasady:

1. Konkurs będzie trwał od dziś do 3 września 2012 r. godz. 23.59.

2. Zwycięzcę wyłonię do dnia 6 września 2012 r. po naradzie rodzinnej.

3. Zwycięzca do dnia 9 września (niedziela) musi przesłać dane teleadresowe potrzebne do wysłania nagrody. Po tym dniu z braku danych będę musiała wyłonić inną osobę.

4. By wziąć udział w konkursie, należy polubić stronkę bloga na Facebooku, na tablicy podać swoją propozycję nazwy z dopiskiem Konkurs, po czym udostępnić publicznie post na swojej tablicy. Proszę też zostawić formę kontaktu do siebie - mail lub info, że powiadomienie o ewentualnej wygranej mam przesłać za pomocą Facebook. (przykład posta: Konkurs- nazwa dania- malina@malina.pl lub Konkurs- nazwa dania - FB).

5. Ilość wpisów nieograniczona.

6. W razie pytań czy niejasności proszę umieszczać je w komentarzach pod tym postem.

7. Nagrodą w konkursie są identyczne kokilki jak moje, tyle że w kolorze granatowym.Zapraszam!






Tak jak zapowiadałam na Facebooku z tej okazji ogłaszam mały konkurs. Nic wielkiego. W zasadzie pomysł na konkurs urodził się podczas pewnego gotowania. Pojechałam do supermarketu. Stał tam ogromny regał z naczyniami do pieczenia w piekarniku. Róóóóżne. Oczy mi biegały w lewo i prawo. Trzymałam siebie mocno, no ale jak zobaczyłam te kokilki, nie umiałam już bezdusznie pójść dalej. Przyjechałam do domu i zaczęłam dopiero kombinować co z nimi począć. Kochanie akurat miało wrócić z delegacji, musiałam mu jakoś przedstawić nowy zakup hehe. Zdecydowałam się na kokilki ze względu na późną porę o jakiej wracał i suty obiad byłby przeciążeniem po prostu. A tu pszę, 2 kokilki na osobę :) Więc wymyśliłam danie mięsne, z warzywami, beszamelem i mozzarellą. Ale.. nie umiałam tego nazwać :D Bo kokilki jakoś śniadaniowo lub deserowo mi się kojarzą. Może ktoś oglądając zdjęcia wymyśli fajną nazwę? I właśnie na tym będzie polegał konkurs. Wymyślić nazwę na danie z przepisu i załączonych zdjęć. Może akurat ktoś wpadnie na genialny pomysł jak nazwać takie danie? Zachęcam!





A teraz przejdźmy bliżej smaczności :)
Składniki:

  • 2 pałki z kurczaka
  • 2 małe pomidorki lub jeden większy
  • kawałek cukinii (ok. 1/4 średniej)
  • kilka listków szpinaku
  • szklanka sosu beszamelowego
  • 70-100 gr startego sera Mozzarella
  • przyprawy do kurczaka
  • czosnek granulowany
  • sól
  • pieprz
  • posiekana natka pietruszki



Przygotowanie:
Pałeczki odfiletować, mięso pokroić na drobniejsze kawałki, paski. Obsmażyć z przyprawą do drobiu, solą i pieprzem. Cukinie pokroić na plasterki, a plasterki w ćwiartki. Przygotować szpinak - odciąć łodyżki, dokładnie umyć i listki w całości nieco poddusić na masełku ze szczyptą soli i czosnku granulowanego. Niedługo, jedynie do momentu kiedy "zwiędną". Pomidory sparzyć, obrać ze skórki i pokroić na ósemki. Do kokilek poukładać wszystkie składniki - warstwami lub poprzeplatać, jak dusza zapragnie, zalać 2-3 łyżkami sosu beszamelowego, posypać pietruszką, następnie serem. Wstawić do piekarnika na funkcji grill w 200 stopni na ok. 15-20 minut. W zależności od piekarnika. Obserwować ser ;)

Oczywiście zachęcam do różnorodnych wariacji :) Można wiele pyszności wyczarować za pomocą takich cudnych kokilek!
Smacznego!







sobota, 11 sierpnia 2012

Pierożki z patelni na cieście twarogowym

W każdym domu panują jakieś niestarte zasady, choćby i rosół z niedzielę i bez niego ani rusz! U mnie w domu rodzinnym tak nie było. Mama nazywała to "na wolny temat". Aha! No chyba, że cepeliny w niedzielę! Tak, bez wątpienia to jest danie niedzielne i w większości domów jest w ten Dzień Święty przygotowywane i jadane. U Mamy też często bywały, właśnie w niedzielę, choć nie każdą. Reszta to jakoś tak bez planu, na bieżąco.
 Takie zasady obecnie wprowadził Malin u nas w domu. W niedzielę jest zazwyczaj obiad śląski. Oprócz rosołu zawsze są kluski śląskie, modra kapusta (czasem kiszona zasmażana) i rolady śląskie lub też coś roladopodobnego albo jakiś frykas typu królik czy kaczka. Zależy od dostępnych produktów, promocji czy też "smaka". I powiem, że to bardzo ułatwia i pomaga. Nie trzeba się głowić, kombinować, lista zakupów wiadoma. Idąc dalej tą zasadą wymyśliłam, że piątek będzie dniem pierożków, pasztecików czy co tam się jeszcze jada do barszczu. Barszcz i pierożek. Smacznie brzmi? Pychota! Pierożki zostają na sobotę, można sobie leniwie podjadać w ciągu dnia, zrobić sobie z nich śniadanie itp.
Tak z innej beczki nadmienię, że pierożki czy krokieciki czy paszteciki (kurcze, wymyśli ktoś jedną nazwę na tego typu potrawę? ;) świetnie nadają się na pikniki (też można zrobić go w sobotę;), w podróż, do szkoły czy do pracy, jak również na posiadówki przez TV czy imprezki.
Dziś przedstawiam pierożki z mięsnym nadzieniem na cieście twarogowym. Szybkie w przygotowaniu, ciasto łatwo się wałkuje i nie wymagają piekarnika (co dla niektórych jest sprawą istotną).
Zachęcam!




Składniki:

  • 500 gr mięsa mielonego (dowolnego)
  • 1 cebula
  • kompozycja przypraw do mięsa
  • 400 gr twarogu
  • 2 jajka
  • 2 szklanki mąki
  • łyżeczka soli
  • mąka do posypywania
  • oliwa do smażenia

Przygotowanie:
Cebulę zetrzeć na tarce o grubych oczkach, wymieszać z mielonym, przyprawić i wszystko dokładnie wymieszać. Z twarogu, jajek, mąki i soli wyrobić ciasto. Jeżeli przykleja się do rąk - dodać mąki. Ciasto wałkować na grubość ok. 3-5 mm, wykrajać z niego kwadraty o powierzchni mniej więcej 10cm2. Łyżeczką nałożyć mięso (nie żałować), złożyć w taki sposób, by się utworzył trójkąt i zacisnąć krawędzie widelcem. Smażyć na rumiano z obu stron, po około 5 minut. Dla pewności by mięso się przygotowało, przesmażam je jeszcze "na brzuszku" :)
Najlepiej smakują z barszczem czerwonym ! Smacznego!


Smakołyki na pikniki

Racuchy na sodzie

Nigdy nie robiłam racuchów na sodzie. W zasadzie nie wiem czy takie mogą nawet się nazywać racuchami. Ale wynikło to z potrzeby. Jak wiemy - potrzeba matką wynalazku! Bez wątpienia jest to wynalazek. Nigdy takich pulchnych nie widziałam! Rosły w oczach, myślałam, że z patelni wyjdą.
Stało się tak, bo zaczęłam robić śniadanko. Sobotnie, leniwe... Dzieciaki (no dobra, jedno świadome, bo drugie 1,5 roczne, to jedynie jak widzi już gotowe, to się cieszy, chodzi i podjada jak ciastka) No więc dzieciaki czekają, obiecałam racuchy. Sięgam po drożdże, a tam? Ilość na 3 sztuki... No ale komu się chce w sobotę rano leźć do sklepu? W sobotę, to ja w koszuli nocnej łażę aż do obiadu albo i dłużej :P No więc, improwizacja! Co spulchnia ciasto? Pierwsza przyszła mi do głowy soda. A więc część drożdży część sody i pieczemy. A one rosną, rosną i rosną. Super się udały! Niektóre mialy 2 palce grubości. Polecam!



Składniki:

  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklanka mleka
  • 10-15 gr drożdży (nie umiem dokłanie określić ile ich było, resztka w 100 gr opakowaniu)
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 opakowanie cukru wanilinowego (16gr)
  • 1 jajko
  • 3 łyżki cukru
  • płaska łyżeczka soli
  • 1 łyżka octu


Przygotowanie:

Drożdże razem z cukrem i 3 łyżkami mąki wymieszać w połowie szklanki podgrzanego mleka. Zostawić na jakieś 15-20 minut, aż zaczną pracować. Po tym czasie dodać wszystkie składniki oprócz sody oraz octu i dokładnie wymieszać/zmiksować. Sodę "zgasić" w łyżce octu. Tak nazywała to moja Mama. Jeżeli ktoś nie wie o co chodzi - czynność ta polega na tym by na dużą łyżkę wsypać łyżeczkę sody i zalać to octem. Zacznie się strasznie pienić, wowczas trzeba palcem pomieszać w tej łyżce, by cała soda połączyła się z octem. Mam nadzieję, że nie namieszałam i dostępnie wytłumaczyłam :). Ciasto wymieszać z tą zgaszoną sodą i wypiekać racuszki na niewielkiej ilości oleju. 
Każdy z nas je inaczej racuchy. U nas z cukrem pudrem.
Smacznego!



środa, 8 sierpnia 2012

Zapiekanka z makaronem

Przepis- improwizacja :) Po sukcesie z Kaczuszką i Naleśnikami (mówię tu o sukcesie, bo najsurowszymi krytykami są dzieci :) zechciało mi się eksperymentować. Hm może nie tyle eksperymentować ile zrobić coś "bez przepisu", wymyślić i użyć tego, co jest w lodówce. Nie wiem czy mi się udało na tyle, by ktoś zechciał to odtworzyć, ale to, co mi wyszło bardzo smakowało mi i dzieciom. Córa, to nawet szpinak zjadła i pomidor! To jest sukces dopiero!
W przyszłości podobobne dania będę robić na pewno. I wlaśnie z tego, co mam w lodówce. Myślę, że to wspaniały pomysł jak zutylizować resztki warzyw, które nie chcą wylądować w koszu :)




Składniki:

  • 1/3 paczki makaronu (u mnie akurat było tylko spaghetti, myślę, że świderka czy kolanka spiszą się o wiele lepiej)
  • pierś z kurczaka (ok. 500 gr)
  • 1 pomidor
  • mała cukinia lub 1/2 większej
  • szpinak (u mnie była garść krzaczastych jeszcze)
  • zioła prowansalskie
  • przyprawa do drobiu (jak ktoś używa w kuchni)
  • ok. 1/2 litra sosu beszamelowego, może nieco mniej
  • sól
  • pieprz
  • 70-100 gr żołtego sera



Przygotowanie:
Makaron ugotować wg zaleceń prducenta. Nie musi być al dente, może być nieco bardziej ugotowany. Nie płukać! Ma się posklejać :D, zapiekanka będzie bardziej zwarta, nie będzie się rozsypywać przy krojeniu i da się ładnie ułożyć na talerzu.
Pierś pokroić w kosteczkę,dość drobną. Obsmażyć nieco z przyprawami na patelni. Dodać pokorojoną cukinię. Po paru minutach do całości wrzucić pokrojony obrany pomidor i szpinak. Dusić wszystko razem ok. 3 minut. 
Do posmarowanego oliwą naczynia na tego rodzaju zapiekanki włożyć na dno makaron, wysypać warzywa z kurczakiem i zalać sosem beszameowym. Równomiernie rozsmarować sos po powierchni, by przykrywał wszystkie warzywa. Na sos dać starty ser i wstawić do peikarnika. Piec w 180 stopniach ok. 20-25 minut.



Serem można posypać 10 -15 minut przed końcem, zależy czy ser,który aktualnie mamy pod ręką nie pali się zbyt szybko :)
Smacznego!


Pasta jajeczno - serowa o smaku chrzanowym

Ten przepis to wynalazek Malina. Pierwotna wersja jest zupełnie inna, ale przyznam, że ta jest równie pyszna i w odróżnieniu o "mojej" o wiele lepiej nadaje się na śniadanie :) Dlaczego? Bo moja wersja zawiera czosnek :)
Szczerze mówiąc zupełnie  zapomniałam o pastach :/ a przecież to świetna alternatywa na śniadanie zamiast "zwykłych" kanapek i jajecznicy!
Pasta na pyszne śniadanko!
Polecam też taki pomysł na imprezy i szwedzkie stoły. Doskonale się spisze na bagietce jako szybka przekąska tuż obok śliwki w boczku czy krakersów z dipem ;)



Składniki:

  • ser mozzarella (suchy, najlepiej kupić gotowe wiórki)
  • jajka na twardo
  • majonez
  • chrzan (ze słoika)
  • sól i pieprz do smaku
Celowo nie podałam ilości, bo nawet nie wiem jak je podać. Tu chodzi o skład pasty. Zasada - ser i jajka ilościowo 1:1, majonezu tyle, by była sałatkowa konsystencja - nie za mało nie za dużo. Chrzanu dodać tyle, by się czuł. To też bardzo zależy od firmy z jakiej mamy ten chrzan, ostatnio mieliśmy jakiś taki słoik, że na pastę z 2 jajek trzeba było dać aż połowę :D a więc - do smaku :)

Przygotowanie:
Jajka trzemy na tarce o dużych oczkach, mozzarellę też o ile nie mamy tartej. Dokładnie mieszamy z majonezem i chrzanem. Dajemy soli i pieprzu do smaku. 
Ładujemy grubą warstwą na świeże pieczywo z ulubionej piekarni i delektujemy się pysznym śniadaniem!

wtorek, 7 sierpnia 2012

Kaczka w tymianku w towarzystwie gruszek

Takie frykasy jak kaczki, gęsi i inne perliczki i króliczki, to specjalność Malina. I dobrze. Bo wychodzi mu świetnie! Moją specjalnością jest wypatrywanie promocji, bo jak wiemy te delikatesy nie są niestety tanie. Tak oto wypatrzyłam ponad 2-kilogramową kaczuchę Barbarę :D Wiedziałam, że zapowiada się pyszny piątkowy bądź sobotni obiad. I był! Mięso smakowało znakomicie, ale odkryłam jeszcze coś. Gruszki. Dotąd wszystkie gruszki były wyrzucane, teraz jednak odważyłam się skosztować to, bo obłędnie upieczone pachniały. Myślałam, że nos mi rozsadzi ten wspaniały aromat podpieczonego owocu póki robiłam zdjęcia! Mimo, że były słodkie, doskonale komponowały się z mięsem. A więc, polecam zamiast/obok surówki :)
I jeszcze ważna sprawa. Najlepiej jakby kaczka mogła się długo marynować. Nasza stała w lodówce z marynatą dobę. Kiedyś taką gruszkową sztukę trzymaliśmy w lodówce 2 doby :D (okoliczności nie sprzyjały hehe) i pamiętam ten smak do dziś! Krucha, przyprawy przenikły do ostatniego włókna każdej cząstki. Delicje!


Składniki:

  • Dorodna kaczka
  • 1 kg gruszek (tu użyty był gatunek "cytrynówki")
  • pół doniczki świeżego tymianku
  • 10 ząbków czosnku
  • papryka czerwona słodka
  • sól
  • pieprz
  • ciemny sos sojowy ok. 10 łyżek 
  • ocet balsamiczny ok. 10 łyżek


Przygotowanie:
Kaczkę umyć dokładnie, zwłaszcza w środku. Czosnek posiekać (nie używać praski), tymianek również posiekać. Sumiennie natrzeć przyprawami ze wszystkich stron, wewnątrz też. Ułożyć w misce, najlepiej odpowiadającej kształtem. Przykryć szczelnie folią i wstawić do lodówki. Co jakiś czas obracać, by równomiernie się przyprawiło, zwłaszcza by każda ze stron miała "dostęp" do sosu sojowego i octu balsamicznego, bo jak wiadomo to pospływa po jakimś czasie. 
Włączyć piekarnik na 180 stopni. Gruszki obrać i pokroić na ćwiartki. Część z nich powpychać do środka kaczki, resztę poukładać obok na blasze. Piec około 2,5 godziny. W międzyczasie obrócić 2 lub 3 razy, pilnować by się nie przypaliła, zwłaszcza pod koniec. Najlepiej po 1,5 godzinie pieczenia przykryć folią lub pokrywką jeżeli naczynie takie posiada. 

Podawać z czym dusza zapragnie, jednak zachęcam nie zapomnieć o gruszeczkach. Choćby na skosztowanie :) poza tym pięknie się prezentują jako dekoracja!
Ja korzystając z piekarnika zrobiłam pieczone ziemniaczki. 
Smacznego!


Parówki w cieście francuskim

Propozycja na dość szybkie, ciekawe i sycące śniadanie. Już kiedyś wspominałam i teraz się powtórzę, że z ciasta francuskiego można robić wiele ciekawych i pysznych rzeczy. Ta propozycja bez wątpienia do takich należy! Goście, którym robiliśmy takie parówki byli zaskoczeni i zachwyceni. Przyznam - niewiele roboty, a efekt! Takie zapiekanki znakomicie nadają się jako przekąska w podróż czy do szkoły. Pyszne są i na gorąco i na zimno. Zachęcam!



Składniki:

  • opakowanie ciasta francuskiego (ja używam biedronkowego, jest tanie i nigdy nie zawiodło i zawsze pod ręką)
  • 6 parówek
  • ok. 100 gr sera żółtego
  • 1 żółtko
Przygotowanie:
Ciasto rozwinąć i pokroić na równe 6 części. Ser zetrzeć na tych drobniejszych oczkach. Na każdym kwadracie ułożyć nieco sera (tyle co się zmieści w "szczypcie"). Na ser położyć parówkę i zalepić brzegi na górze i po bokach. Wierzch posmarować roztrzepanym żółtkiem i oprószyć wiórkami sera. Piec wg zaleceń na opakowaniu. Generalnie - 200 stopni 10 minut. Ja jem tak jak jest, Malin polewa to keczupem.
Smacznego!
Zdjęcia przekrojonej zapiekanki nie mam niestety. Zbyt głodni byliśmy :P

Smakołyki na pikniki

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Babka ziemniaczana zmodernizowana

Uwielbiam ziemniaki. Nie wyobrażam sobie jakby wyglądała moja kuchnia bez nich :) Owszem, czasem szukam alternatywy dla ziemniaka "obiadowego" czyli tego , który podaje się do mięsa i surówki, ale zawsze jestem wierna daniom ziemniaczanym! Wychowałam się na Wileńszczyźnie, gdzie jest pełno dań regionalnych z ziemniakiem w roli głównej. Tutaj mogą się dublować potrawy z Suwalszczyzny, no ale wiadomo, to po sąsiedzku więc gdzieś tam (zaryzykuję stwierdzenia) przez wieki kuchnia nieco się splotła i teraz to Litwini i Suwalszczanie mogą się wykłócać do ostatniego (czego?) :D że kartacze to ich, kiszka to ich i babka też ich :D hehe Ja jednak, skoro wychowałam się "tam" pozostanę  przy Wileńszczyźnie, wybaczcie :) i wrzucę ten przepis do kuchni litewskiej.  Litwini nazywają to "kugelis" i jeżeli będziecie kiedyś w Wilnie i w karcie w knajpie zobaczycie tą dziwaczną nazwę, będziecie wiedzieć o co chodzi.
Hmm mam nadzieje, że nie sprowokuję tutaj żadnej wojny regionalnej? Niech pyszny obiad nas połączy! 
Dziś pokazać chcę nieco zmodernizowaną babkę ziemniaczaną. Moja Mama zawsze robiła babkę ze skwarkami i smażoną cebulką. (z pewnością i tą wersję przedstawię) i taką zawsze robiłam ja swojej rodzince. Jednak pewnego razu u pewnej Jani, przyjaciółki naszej rodziny jadłam babkę nieco inną. Czym się różniła? Ano tym, że miała nadzienie. Babka miała w środku warstwę z mięsa mielonego! Niesamowite! Pyszna wersja, polecam!
Nie wiem jak Wy, ale ja kiedy robię tego typu dania, nie bawię się w małe ilości - szkoda zachodu i czasu, a poza tym takie potrawy można jeść jeżeli nie non stop, to bardzo długo. Np. placki ziemniaczane czy kartacze :) Więc w przypadku babki nie może być inaczej, zwłaszcza, że nazajutrz, odsmażona na patelni smakuje niezmiernie smakowicie. Ba! Niektórzy uważają nawet, że lepiej ;) A więc ja robię 2 lub 3 blaszki. Na szczęście mam maszynkę do tarkowania ziemniaków. Podpatrzyłam nawet, że Allegro roi się od litewskich maszynek do tarkowania :0 Coś musi w tym być ;)


Składniki:
  • 2 kg ziemniaków
  • 500 gr mięsa mielonego (dowolne, jakie używamy najczęściej)
  • 2 szklanki mleka
  • sól
  • pieprz
  • majeranek 
  • 3 średnie cebule 

Przygotowanie:

Obrane ziemniaki zetrzeć w maszynce lub z braku takiej, na tarce o drobnych oczkach. Cebulę potraktować tak samo. Posolić, dodać majeranek i zalać gorącym mlekiem.
Mięso doprawić do smaku ulubionymi przyprawami, dodać startą na dużych oczkach 1 cebulę.Można dać czosnek, paprykę ostrą, co kto woli. 
Do żaroodpornego naczynia lub blaszki dać trochę smalcu lub oliwy i wstawić na chwilę do rozgrzanego piekarnika. Tak z 10 minut. Wyciągamy blachę / naczynie żaroodporne i wlewamy ciasto ziemniaczane na ok 3 cm wysokości pojemnika. Kładziemy warstwę mięsa ok. 2 cm i przykrywamy mięso warstwą ziemniaków. Na wierzch pokruszyć kawałeczki smalcu (niekoniecznie). Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i pieczemy około 1.15 - 1.30 godziny. Należy uważać, żeby się nie spiekło za mocno, wówczas poratować się można folią aluminiową. 
Podajemy ze śmietaną, zasmażką z cebuli i boczku lub sosem grzybowym lub wszystko naraz :) Na Litwie najczęściej się jada z zasmażką i zimną śmietaną.
Do tej babki Malin przygotował sos grzybowy z karmelizowaną cebulą, pycha! Taki jak na zdjęciu poniżej :) Przepis podam po tym, jak go wycyganię od Malina :D


Tak jak wspomnialam w swym obszernym wstępie, babkę można odgrzewać na patelni dnia następnego. Jest równie pyszna, a i na obiad nie musimy już nic wymyślać :)